Lubicie czasem coś napisać? A lubicie to robić na komputerze? Niezależnie co - wypracowanie, opowiadanie, post na bloga, notatkę, listę spraw do zrobienia, cokolwiek. Ja np. bardzo lubię, do tego lubię, kiedy edytor tekstu nie rozprasza milionem funkcji, pozwala się skupić na tym co się robi, a przy okazji świetnie wygląda. Mówiąc krótko, jestem fanem minimalistycznych edytorów tekstu, których od jakiegoś czasu możemy zaobserwować cały wysyp - jest więc z czego wybierać.

Mały kłopot polega na tym, że o ile za fajny, prosty edytor byłbym skłonny zapłacić parę złotych, to niestety żaden z nich nie mieści się w moim rozumieniu słowa „parę złotych”. Kurczę, te programy to edytory tekstu, a potrafią kosztować tyle co całkiem dobre aplikacje do edycji grafiki (konkretne porównanie za chwilę). Jeśli ktoś zarabia na pisaniu, to takie narzędzie „wrzuci sobie w koszty” i nawet tego nie poczuje. Ale co z ludźmi, którzy robią to czysto hobbystycznie? Czy naprawdę rynek o nas zapomniał?

Przechodząc do konkretów. Przeszukując sieć w poszukiwaniu czegoś, co będzie miało trochę więcej opcji niż Windowsowy notatnik i będzie trochę ładniejsze, natknąłem się na wiele programów, m.in iA Writer za 94,99 zł (miły dla oka, obsługa markdown, prościutki), Write! za ok. 76 zł (także kilka bajerów jak choćby natywna chmura, markdown, minimalizm, wersja na Mac OS i Windows) i Ulysses, który całkiem niedawno przeszedł na abonament - 17,99 zł za miesiąc (lub 139,99 zł za rok). Ja doskonale rozumiem, że ma ogromne możliwości. Że posiada super fajne opcje jak chmura, markdown, dostosowywanie interfejsu do swoich potrzeb, genialną przeglądarkę naszych prac z podziałem na foldery, podfoldery, tagi, ikonki ułatwiające rozpoznanie co to za folder itd. itp., ale cena nadal moim zdaniem nie jest niska (choć i tak jest lepiej, bo wcześniej kosztował jednorazowo prawie 50 euro). Dla porównania, za niemal tyle samo możemy mieć Pixelmatora, a za 100 zł więcej możemy mieć Affnity Photo lub Affinity Designer - na zawsze, bez abonamentu, także z ciągłymi aktualizacjami. Produkcje od Affinity to świetne aplikacje do obróbki grafiki odpowiednio rastrowej i wektorowej. Ja wiem, że ciężko porównywać dwa tak różne światy oprogramowania, ale nie wyobrażam sobie, żeby Ulysess kosztował twórców aż tyle pracy, ile program graficzny, korzystający z wielu skomplikowanych algorytmów. Dwa lata korzystania z Ulyssesa (przy tańszym, rocznym rozliczeniu) przewyższa cenowo aplikacje od Affinity, które też są ciągle aktualizowane. Wiem, że wylewam tutaj swoje żale, ale uwierzcie mi, że nie jest to wcale spowodowane moim subiektywnym odczuciem odnośnie stosunku ceny do jakości - autor ma prawo sobie zażyczyć ile chce za swoje oprogramowanie i jeśli ktoś chce za nie tyle płacić, to wszystko gra! Chodzi mi raczej o to, że taki prosty człowiek jak ja, który od czasu do czasu coś tam naskrobie i nie potrzebuje drogiego kombajnu, nie ma tak naprawdę za bardzo wyboru i musi się męczyć z notatnikami, Wordami czy Pages. Okazało się, że wcale nie :).

FocusWriter

Pojawił się jak światełko w tunelu. I nie, nie było to światełko pociągu towarowego. Z początku miałem bardzo mieszane uczucia. Wszystko dlatego, że gdy pobieramy FocusWriter, wita on nas niezbyt pięknymi ikonkami i motywem z (chyba taki był zamysł) uspokajającym zdjęciem w tle. Rzeczywiście można go nazwać „distraction free” ale wielką urodą nie grzeszy. Szybko się jednak okazuje, że motywów jest więcej i mimo że większość jest oparta także na zdjęciach w tle, to można też wybrać inne - mi bardzo przypadł do gustu motyw, który sam ochrzciłem Matrix - czarne tło i zielone litery pisane fontem zbliżonym do Courier (albo Courierem). No jak się patrzy terminal ze starych komputerów :). Kiedy pogrzebie się jednak głębiej, okazuje się że to nie jest wszystko co twórcy dla nas przygotowali. Pozwolę sobie wymienić najfajniejsze moim zdaniem funkcje w punktach.

Dowolna edycja motywu - nie jesteśmy skazani na to, co przygotowali twórcy. Możemy dowolnie zmienić parametry motywu - wybrać sobie tło pod tekstem, kolor tekstu, kolor podkreślenia błędnych wyrazów, font którym będziemy pisać i jego wielkość, to czy pole tekstowe będzie miało stałą szerokość czy będzie responsywne, cienie i ich kolory - słowem praktycznie wszystko. Możemy także wyregulować odstępy między nowymi akapitami oraz wcięcia w pierwszych wierszach. Gdy poświęci się 5 minut, można z wyglądem aplikacji zrobić co dusza zapragnie. Aby zmienić lub dostosować motyw należy przejść do menu rozwijanego Ustawienia, następnie motywy i wybrać coś z istniejących, lub kliknąć na Nowy w prawym górnym rogu okna. Cały proces jest naprawdę prosty i szybki.

Statystyki - aplikacja oferuje licznik czasu pisania, znaków i słów, aby użytkownik mógł po pierwsze na bieżąco sprawdzać te dane, a po drugie ustanawiać sobie dzienne cele. Możemy ustawić sobie cel w postaci czasu pisania lub ilości słów/znaków, a program będzie nam na bierząco podawał w jakim procencie ten cel osiągnęliśmy. Dodatkowo aplikacja ma wbudowany kalendarz, który pokazuje nasze cele i ich wypełnianie na przestrzeni miesiąca, a także prosty timer. Słowem wszystko co potrzebne, żeby zwiększyć produktywność.

Opcje formatowania tekstu - nie, aplikacja nie pracuje na niezwykle popularnym ostatnio języku Markdown, co dla niektórych może być poważną wadą w kwestii wygody formatowania. Pracuje natomiast na standardowym tekście sformatowanym (RTF) lub open document format (ODT). Dzięki temu, nasze wypociny otworzy niemal każdy, na wszystkim, a to zaliczyłbym na mały, ale jednak plusik. Mamy standardowe możliwości pogrubiania, podkreślania czy przekreślania, tworzenia indeksów górnych i dolnych, 6 poziomów nagłówków plus tekst akapitowy, opcje wyrównywania tekstu oraz oczywiście listy. W zasadzie wszystko to, co potrzebne do pisania nawet nieco dłuższych prac. Gdyby nagłówki były dla nas niewystarczające, to zawsze możemy użyć czegoś, co program nazywa Scenami. Po wpisaniu „## jakiś tekst” (kojarzy się z Markdown, prawda?) program stworzy coś w rodzaju nowego rozdziału, do którego będziemy mieli szybki dostęp w swoistym spisie treści, który pojawia się po najechaniu kursorem na lewą krawędź okna.

Praca w kartach - po zjechaniu kursorem na dół okna, pokazuje się pasek z naszym postępem w procentach, o którym pisałem wyżej, oraz otwarte pliki w kartach, podobnych jak w przeglądarce. W zasadzie standard dla nowoczesnych edytorów tekstu, więc i tu nie mogło tego zabraknąć.

Dostosowywanie interfejsu i skróty klawiszowe - było o dostosowywaniu wyglądu, teraz będzie o interfejsie. Po pierwsze, mamy pełną kontrolę nad skrótami klawiszowymi - możemy je sobie ustawić tak, jak chcemy, do funkcji których potrzebujemy. Częściowo eliminuje to problem szybkiego formatowania tekstu - w Markdown odbywa się to poprzez wpisywanie odpowiednich znaków, tutaj możemy natomiast ustawić sobie do tego skróty (np. do wstawiania nagłówków). Po drugie, górne menu (nie za piękne swoją drogą, ale na szczęście wysuwane dopiero gdy najedziemy kursorem w pobliże górnej belki aplikacji) możemy także dostosować do swoich potrzeb. Każdą ikonkę możemy wyrzucić, zamienić na inną lub dodać całkowicie nowe. Na upartego, na górne menu możemy wyrzucić wszystkie opcje aplikacji poukrywane w menu rozwijanych.

Można śmiało powiedzieć, że FocusWriter nie ma czego się wstydzić, gdy stanie w szranki nawet z drogimi i bardziej zaawansowanymi programami. Jedyna moim zdaniem fajna i przydatna opcja której nie posiada, to obsługa chmury, ale czy na prawdę jest to aż tak wielki problem? Prawie każdy dzisiaj korzysta z jakiejś ogólnodostępnej chmury jak Dropbox, Google Drive czy One Drive. Ja osobiście stworzyłem w Dropboxie folder FocusWriter i tam zapisuje wszystkie pliki, które potem odpalę bez trudu na każdym innym urządzeniu. FocusWriter ma swoje wady. Dla niektórych będzie to brak Markdown, dla niektórych konieczność dostosowania motywu przy pierwszym uruchomieniu (no chyba, że ten domyślny będzie ok - dla mnie subiektywnie nie był). Jeżeli ktoś już od jakiegoś czasu korzysta z edytorów Markdown, to raczej nie jest to aplikacja dla niego - po pierwsze już się na pewno przyzwyczaił, a po drugie musi mieć już jakiś swój ulubiony program, za który pewnie zapłacił. Jeśli natomiast dopiero szukacie minimalistycznego edytora tekstu dla siebie, to polecam FocusWriter z czystym sumieniem.

A na koniec najlepsze - jak obstawiacie, ile kosztuje ten program?

Nie kosztuje ani złotówki! Jest całkowicie darmowy, bez ukrytych mikropłatności i innych cudów. I powiem Wam całkowicie szczerze, że nawet gdyby kosztował te kilka złotych, to chętnie bym za niego zapłacił, bo zwyczajnie jest tego wart.

Aplikację możecie pobrać stąd: https://gottcode.org/focuswriter/

Dostępne systemy operacyjne: Linux, Windows, Mac OS, Kod źródłowy do samodzielnej kompilacji

Info: wpis pojawił się pierwotnie na moim nie rozwijanym już blogu na Tumblr.